Jednym z naszych umuzykalniających rytuałów są „potańcówki” lub „jam session” – czyli po prostu włączamy muzykę i szalejemy. W przypadku potańcówek: tańczymy, biegamy, ja coś próbuję ćwiczyć – każdy to co lubi i potrzebuje, jeśli zaś chodzi o dżemowanie” to polega ono na tym, że wyjmuję koszyk instrumentów, kładę na dywanie i niech się dzieje! I o ile w miesiącach letnich takie sesje urządzamy sobie raz/dwa razy w tygodniu o tyle w miesiącach jesienno-zimowych staje się to naszym codziennym rytuałem.
Po co to? Po to, by nie niszczyć i tłumić, tylko pielęgnować i rozwijać potencjał muzyczny z jakim rodzi się każde dziecko. I robić to tak naturalnie jak to jest w przypadku jego potencjału do mówienia czy chodzenia. Więcej o tym posłuchacie tu:
A w tym wpisie dzielę się z Wami naszymi ulubionymi piosenkami do takich wybryków. A na końcu znajdziecie link do playlisty, którą stworzyłam dla Was na YouTube (swoją prywatną mam na Spotify/Itunes – co sprawdzało się u mnie bardzo bo mam ją zawsze pod ręką gdy humorki dzieciaków wymagają nowego zastrzyku energii).
Oto nasze TOP 10
Happy
Pharrell Williams
Groovin’ on a feeling
Laid Back
Never Let You Go
Kygo
Night Train
James Brown
Wind the Bobbin up
Pomelody
Stevie Wonder i Ariana Grande
Faith
Merecumbe
Johnny Colon
Sugar, Honey, Honey
The Archies
I Feel Good
James Brown
Uptown Funk
Mark Ronson
Jak pewnie zauważyliście są to takie piosenki, które nastrajają na dobry humor, także nawet i element muzykoterapii się wkrada 😉
A kto nie subskrybuje kanału Pomelody, tego zachęcam bardzo bo znajdziecie tam nie tylko playlistę z muzyką taneczną dla dzieciaków –> Playlista na YT
Często Wam proponuję jakiś „przepis” na instrument sugerując, że stworzycie go z rzeczy znalezionych w domu. Nie wiem czy to tylko ja tak mam, ale nie ma u mnie takiego miesiąca, żeby gdzieś w kuchni nie leżała jakaś opuszczona zakrętka od słoika. Ja naprawdę nie wiem co ja z tymi słoikami robię! Więc jeśli jest ktoś taki jak ja, komu takie zakrętki od słoika się w domu pałętają to uraduje go wieść, że można z nich zrobić coś ekstra! Banjo!
POTRZEBUJEMY:
patyczek lekarski
zakrętkę od słoika
4 gumki recepturki
taśmę typu „duct tape” albo inną mocną taśmę
ozdobną taśmę washi tape (do dekoracji patyczka – można również udekorować go inaczej lub nie dekorować wcale)
nożyczki
Let’s go:
1. Gumki recepturki przecinamy.
Robimy to po to by zawiązać je na pokrywce uwzględniając fakt, że im bardziej je naciągniemy tym wyższy będzie ich dźwięk.
Na tym etapie możemy nawet te gumkowe struny nastroić odpowiednio je naciągając
2. Odcinamy niepotrzebne fragmenty
3. Rozsuwamy gumki, ustawiając w odpowiedniej pozycji
4. I przyklejamy na nie taśmę, by nie przesuwały się
O tym, że YouTube to ocean syfu w którym pływa kilka złotych rybek, ale trzeba się porządnie naszukać, Pomelody to hodowla złotych rybek, a sklep Pomelody to miejsce w którym można je złowić bez wysiłku, też już było.
A dziś znów pigułka. Prace przeszukiwawcze wykonałam za Was i przedstawiam gotowe propozycje „skarbów YouTuba” – piosenek, które doskonale nadadzą się jako akompaniament do zabaw w pokoju dziecięcym lub do wspólnego słuchania, zapewniając równocześnie wartościowe środowisko muzyczne.
Nie wierzcie mi na słowo – sprawdźcie sami!
W związku z licznymi prośbami skompletowałam dla nas YouTubową playlistę z wartościową muzyką dla dzieci. Link na końcu wpisu. Znajdziecie tam ponad 60 piosenek (w tym kilkanaście pełno wymiarowych piosenek Pomelody) które polecałam tutaj oraz w różnych innych wpisach i postach na blogu. A dodatkowo będę tę playlistę aktualizować i dorzucać jakieś skarby napotkane, więc zapiszcie sobie ją.
Rozpocznijmy od krótkiego przypomnienia:
Cechy bogatego środowiska muzycznego
⁃różnorodność barw (a więc różnorodne instrumentarium)
⁃różnorodność stylistyczna (każdy ze stylów muzycznych to jak inny gatunek książki – rządzi się innymi prawami, a więc wnosi inną wartość)
⁃różne tonacje i skale (istnieje daleko więcej sposobów organizacji dźwięków niż tylko gama wesoła i smutna, muzyka która otacza nas w ogromnej większości utrzymana jest w tonacji durowej, czasem zdarzą się utwory molowe – te smutne – ale to wciąż tak jakby powiedzieć, że obrazy są namalowane farbami niebieskimi lub czerwonymi. A co z całą paletą pozostałych barw?)
⁃różne metra – w naszym poniższym zestawie takiej akurat różnorodności nie znajdziecie niestety – w tym przypadku zdecydowanie bardziej polecam Pomelody 😉
Zaczynamy…
…od jednej z moich ulubionych kolekcji muzyki – Putumayo. Polecam chyba wszystko co pod tą zbiorczą nazwą wydano, ale ja wybrałam dla nas (i naszych dzieciaków) kilka poniższych pozycji:
Zwróćcie uwagę na różnorodność także w warstwie językowej. Może nie myśleliście o tym w ten sposób, ale różne języki to także różne melodie, a dzieciom wcale nie przeszkadza, że to coś czego nie rozumieją.
No i regge po francusku – czemu nie!?
Gdy czas „do roboty”
Mam taki pomysł (jeszcze niezrealizowany) by tę piosenkę puszczać wtedy gdy czas już sprzątać, a raczej odgruzować dziecięcy pokój. Ma w sobie to coś co sprawia, że chce się chwycić za klocki, puzzle, samochodziki i pokazać im gdzie ich miejsce! Przynajmniej ja to tak odczuwam 😉
Jump in the line
Doskonała do szaleństw, skoków do rodzinnej potańcówki LUB puszczenia dzieciom w pokoju (po uprzednim usunięciu niebezpiecznych przedmiotów) i zamknięcia za nimi drzwi… ufff – kawka!
Mały książę
tej ekranizacji nie oglądaliśmy (a czujemy, że warto, tylko czasu wciąż brak), ale muzykę polecamy całym sercem.
Pomelody
Muzyka w ramach aplikacji Pomelody jest nie tylko ciągle świeża (co tydzień pojawia się nowy materiał), ale również maksymalnie zróżnicowana. Każdy sezon to jakby zestaw ok. dwudziestu płyt z muzyką w różnych stylach. Piosenki skomponowane są tak by dziecko osłuchiwało się z różnymi skalami, metrami, instrumentami, ale przede wszystkim tak (biorąc pod uwagę to, że to rodzic jest muzycznym autorytetem dziecka) by sprawiały przyjemność także rodzicom! Na YouTube dostępne są te „zabawowe” piosenki:
Musicale!
Czy mówiłam Wam już, że swego czasu mój dwulatek miał absolutną „fazę” na muzykę z amerykański musicali, z naciskiem na Singing in the rain. Wypróbujcie na swoich dzieciach, bo taka muzyczka to czyste piękno.
The Chordettes
Coś jest w tych paniach. Są czarujące! A wybrane, poniższe utwory czarują i dzieciaki i dorosłych.
„Ten Hipopotam”
My – rodzice znamy i lubimy, a czy puszczaliście swoim dzieciakom? U nas strzał w dziesiątkę!
EDIT:
Kliknijcie w piosenkę poniżej i cieszcie się gotową playlistą zawierającą ponad 60 wartościowych piosenek idealnych dla malucha, starszaka i całej rodziny 👉👉
Kołysanki w tytule. Czyli super! bo narzędzi, by dziecko wyciszyć, zapewnić przyjemny rytuał, a przy okazji jeszcze bardzo, ale to bardzo poszerzyć jego horyzonty muzyczne (ponieważ to co poniżej to muzyczka niezwykle bogata i różnorodna) nigdy za wiele.
Ale w tym krótkim wstępie chciałam tylko dać znać, że ta muzyczka doskonale nada się także do zabawy (jako akompaniament do oglądanie książeczek, układania puzzli czy zabawy lalkami/samochodami), jazdy samochodem, oraz w wersji audio-wizualnej sposób na poradzenie sobie z czasem oczekiwania w kolejce do lekarza lub zajęcie dziecka na ten krótki moment gdy chcemy tylko … ( i tu każdy rodzic uzupełnia).
Nie przedłużając, poniżej znajdziecie listę linków do YouTuba z pięknymi i niesamowicie wartościowymi muzycznie kołysankami z całego świata. Jest to rzecz jasna mój subiektywny wybór, ale możecie mi wierzyć, że pod kątem zbilansowanej muzycznie diety dziecka warto!
Rozpoczynamy od wielogłosowej, afrykańskiej kołysanki a cappella (bez towarzyszenia żadnych instrumentów). Te niesamowite współbrzmienia tworzą jedynie głosy!
Ten utwór otwiera umysł! Jeśli wsłuchacie się w linię melodyczną możecie dojść do wniosku, że słyszycie tam więcej dźwięków pomiędzy tymi: do, re, mi, fa, sol… do których jesteśmy przyzwyczajeni. I na tym polega piękno utworów różnych kultur – przypomina nam że zachodnioeuropejskie piosenki nie posiadają monopolu na termin „muzyka”!
Kołysanka niby duńska, a jakoby taka nasza! I piękna animacja (jak i w poprzednich przypadkach) na dokładkę. Mniam.
Również polski akcent pojawił się w tej niesamowitej serii Kołysanek z całego świata. Aniamacja wciągająca bardzo, aranżacja wciągająca jeszcze bardziej, a to po prostu nasze Z popielnika na wojtusia!
Nie mogę nie wspomnieć o jeszcze trzech muzycznych pięknościach afrykańskiego pochodzenia z tak nieprawdopodobnie ślicznymi animacjami!
Nie byłabym też sobą, gdybym nie zawarła w tej liście Pussycat Pomelody, które do snu nadaje się tak samo wyśmienicie jak i do śniadania, obiadu i kolacji.
Przez kilka miesięcy ta piosenka była ulubionym utworem do zasypiania dla mojego dwulatka. Nie dziwię się mu bo sama jak jej słucham to gdzieś odpływam. Jest znacznie żywsza niż wszystkie powyżej, jest też najbardzej zbliżona do tego co otacza nas na codzień.
Na zakończenie tej „listy osobistej” jeszcze jeden polski akcent, a zarazem moje nowe odkrycie. Właściwie nie moje – dziękuję za nie jednej z mam zaglądajcących bloga. Absolutnie nieziemska płyta: Kołysała mama smoka – Prusinowskich.https://www.youtube.com/watch?v=TAOHrwu_XOw Płyta cała do słuchania codziennie! A tu podsyłam to co dostępne na YouTube oraz Soundcloud:
Kto zadowolony z takiej listy skarbów YouTuba niech posyła w świat.
A jeśli macie coś czym tę listę warto uzupełnić to dajcie znać, polecam się bardzo.
Podczas większości naszych warsztatowych pogaduch z rodzicami, rozmawiamy o tym jak cudowna może być muzyka i jak wspiera rozwój naszych dzieci. Kto był tu wcześniej, to natknął się na wezwania do kreowania bogatego środowiska muzycznego dla naszych pociech, ponieważ to my – rodzice kierujemy ich wczesnym rozwojem i budujemy więzi i poczucie bezpieczeństwa. Dlatego właśnie śpiewamy, gramy „na czym popadnie” i słuchamy jak najwięcej różnorodnej muzyki, by wykorzystać super moc dźwięków. To wszystko prawda!
Ale… czasem zapominamy o ciszy!
Mózg słucha nawet gdy Ty „nie słyszysz”!
Może zdarza się Wam wrócić do domu i w pierwszym odruchu włączyć jakiś odbiornik? Radio, TV, internet – czasem wszystko naraz. Często kierują nami nasze nawyki i całkowicie nieświadomie potrzebujemy wypełnić ciszę dźwiękami. Nie zauważamy, że przez to w naszym otoczeniu pojawia się „zanieczyszczenie dźwiękowe”. Mnóstwo niepotrzebnych hałasów, które przecież cały czas są przetwarzane przez nasz mózg. Owszem, możemy się do nich przyzwyczaić, nawet do tego stopnia, że ich „nie słyszymy”. Tylko że nasza głowa pracuje nad tym cały czas, bez odpoczynku. I nie ułatwiamy jej zadania. Często słyszę, że ktoś włącza radio, bo może akurat powiedzą coś ciekawego lub telewizor tak dla „odmóżdżenia”. No dobrze, ale zobaczcie, że nie otwieracie lodówki po wejściu do domu tylko dlatego, że może zaraz zgłodniejecie. Skąd więc taka ucieczka przed ciszą?
A pamiętać trzeba, że dzieci są dużo wrażliwsze na te brudne dźwięki, co w skrajnych przypadkach może skutkować problemami ze snem, nerwowością, nadpobudliwością czy zaburzonym poczuciem bezpieczeństwa.
Cisza jest potrzebna do:
Dla mam starszych dzieci cisza oznacza często, że właśnie dzieje się coś podejrzanego i jak najszybciej trzeba agenta zlokalizować. Coś w tym jest, ale nie tylko po to nam cisza.
W ciszy można wsłuchać się w siebie, pomyśleć na spokojnie, prawdziwie odpocząć. Znacznie lepiej też reaguje się na muzykę, gdy umie się docenić ciszę. Powinniśmy pokazać dziecku, jak jest ona ważna dla nas, ale i dla niego samego.
Dziś więc prośba – pozwólcie sobie i swoim dzieciom na kilka minut ciszy i zobaczcie, czy czujecie się lepiej.
Więcej o brudzie
„Zanieczyszczenie zwykle kojarzy nam się z brudem, który możemy zobaczyć lub poczuć. Dźwięki także potrafią jednak „zanieczyścić” nasze środowisko w sposób podobny do tego, jak robią to śmieci czy toksyczne wyziewy. Zanieczyszczenie hałasem definiuje się jako nadmierny hałas albo nieprzyjemny dźwięk, który w jakiś sposób stanowi naruszenie równowagi środowiska (także wówczas, gdy tym środowiskiem jest centrum dużego miasta: nie trzeba tu ograniczać się do „dzikiej przyrody”).”
Żyjemy w świecie, gdzie otacza nas coraz więcej dźwięków. Świat pędzi, my pędzimy i staramy się za wszystkim nadążyć. Stąd czasami zbyt dużo dźwiękowych bodźców w naszej codziennej rzeczywistości. Niby taka mała rzecz, a może mieć znaczenie i duży wpływ na nasze funkcjonowanie, więc dbajmy o jakość i ilość otaczających nas dźwięków!
Autorką tekstu jest Jagoda Rusowicz – mama Mikołaja, oczekująca drugiego dziecka, muzykoterapeutka, instruktor rytmiki, licencjonowana nauczycielka zagranicznych programów muzycznych. Od 4 lat prowadzi z warsztaty z muzykoterapii (pracując zarówno z dziećmi jak i dorosłymi), zajęcia rodzinnego muzykowania POMELO oraz KIWI dla rodzin z dziećmi o specjalnych potrzebach.
Marzy Ci się by Twoje dziecko grało na jakimś instrumencie? Sam/sama potrafisz grać i wiesz jakie to przyjemne? Uważasz, że piękne to były czasy gdy umiejętność gry na fortepianie, w dobrym domu była czymś naturalnym? A może dowiedziałaś się jak stymulująca rozwój mózgu jest umiejętność gry?
Według mnie właściwie każdy powód jest dobry, by edukować swoje dziecko muzycznie. Istotą jest jednak jak będziemy to robić, bo tak naprawdę wiek 7 – 9 lat, kiedy najczęściej rodzice podejmują decyzję o posłaniu dziecka na lekcje gry lub do szkoły muzycznej, to już baaardzo późno na rozpoczęcie działać w zakresie tzw. „umuzykalniania dziecka”.
Instrument muzyczny to nic innego jak kolejne narzędzie do muzycznej ekspresji, ale by dziecko mogło go użyć do wyrażania się, musi najpierw mieć coś do powiedzenia! Gra na instrumencie ma sens tylko wtedy, gdy wykorzystywać będziemy w niej nasze doświadczenia zdobyte podczas używania pierwszego, podstawowego i najważniejszego instrumentu jakim jest nasze ciało i głos. Nie będzie więc miało sensu odtwarzanie utworów z nut, jeśli najpierw nie będziemy wypełnieni treścią, którą chcemy światu przekazać (zdobytą podczas swobodnego muzykowania) tak samo jak nie miało by sensu uczenie 2 latka wierszy Miłosza, jeśli sam nie byłby w stanie skonstruować jeszcze zdania. Najważniejsze jest więc wykorzystanie ruchu i śpiewu od maleńkości o czym zawsze powtarzam przy okazji programu Pomelody.
Kolejny etap to zapewnienie dziecku możliwości obcowania z samym zjawiskiem różnorodności barw jakie powstają w wyniku używania instrumentów. Co więc robić by jak najwcześniej (= najnaturalniej) wprowadzić dziecko w świat instrumentów muzycznych?
Oto 6 łatwych, przyjemnych i zabawnych sposobów:
Wspaniałym sposobem na wprowadzenie w świat maluszków koncepcji instrumentu i podstawowych elementów muzyki (np. rytmu) jest używanie otaczających dziecko przedmiotów z życia codziennego. Rzeczy takie jak garnki, pokrywki, sztućce, drewniane łyżki, pojemniczki na przyprawy, szklane butelki wypełnione różną ilością wody, folia bąbelkowa, ołówki i długopisy, linijki itd. mogą być użyte do tworzenia przeróżnych dźwięków
Jeśli tylko nadarzy się okazja, by gdzieś pograć lub postanowisz przeznaczyć trochę pieniędzy na zakup kilku instrumentów, pozwól dziecku odkrywać różne sposoby ich użycia i produkcji dźwięku. Wybierz instrumenty perkusyjne o określonej i nieokreślonej wysokości dźwięku (np. dzwonki i marakasy albo bum-bum rurki i trójkąt)
Jeśli nie chcesz jednak wydawać całkiem sporej sumki na gotowe instrumenty, pozwól dziecku stworzyć je samemu lub Ty zrób je dla dziecka. W przypadku starszych dzieci wystarczy, że wytłumaczysz mu jak działa np. gitara (jak jest zbudowana, co sprawia, że wydaje dźwięk) a ono samo wpadnie na pomysł jak zrobić własną gitarę z pustego opakowania po chusteczkach i gumek recepturek itp.
Proponuj dziecku muzykę różnych stylów, kultur i z różnych okresów historycznych. Podczas słuchania zawsze spróbuj zachęcić dziecko do zidentyfikowania przynajmniej jednego instrumentu usłyszanego w utworze. To znacznie poszerzy horyzonty muzyczne Twojego dziecka, będzie kształtować w nim świadomość i uznanie dla różnorodności stylistycznej.
Wybierzcie się na koncert. I nie mam tu na myśli tylko koncertu muzyki poważnej. Absolutnie. Pozwól dziecku zobaczyć instrumenty w akcji!
Jeszcze jeden prosty sposób na wprowadzenie dziecka w świat instrumentów muzycznych to wyposażenie go w kolorowanki z instrumentami muzycznymi. Możesz znaleźć je tanio w księgarniach internetowych lub skorzystać z darmowych kolorowanek do ściągnięcia w pdf-ie. (Na przykład tu lub tutaj)
Pewnie niejednokrotnie zatrzymaliście się w sklepie z płytami przed tą całkiem pokaźną szafą z kołysankami. Od Mozarta, poprzez relaksacyjne aborygeńskie zaśpiewy, aż do białego szumu i innych cudów stworzonych do tego, by nasze dzieci zasypiały i spały jak anioły. I bez wątpienia płyta taka czarować będzie dziecko swą usypiającą mocą, ale nie zapominajmy, że my sami, także nie pozostajemy w tej dziedzinie bezsilni.
Śpiewanie kołysanek jest jedną najstarszych, najbardziej naturalnych i moim zdaniem, najpiękniejszych form interakcji pomiędzy rodzicem i dzieckiem.
Głos rodzica ma moc rozweselić i dodać otuchy dziecku kiedy jest smutne, a gdy potrzeba ukoić i ukołysać zmęczone dziecię do snu. To uczucie bezpieczeństwa, ciepła i więzi z rodzicem nie tylko tworzy fundament, na którym buduje się pełną przywiązania i bliskości relacja, ale jest według mnie jednym z najcenniejszych darów, jaki możemy dziecku w ogóle dać.
Niezależnie od tego czy będziesz nucić, mruczeć czy śpiewać, wszyscy potrafimy tworzyć muzykę! Bo nie chodzi tutaj o melodię czy tekst piosenki, ale o samą interakcję: głos, dotyk, kontakt wzrokowy. Kołysanka nie służy też tylko temu, by uśpić dziecko. Praktykowana regularnie prowadzi do ogromnych korzyści także w innych obszarach.
Twoje dziecko ma wtedy okazję do ćwiczenia aktywnego słuchania (a w dzisiejszych czasach to taka rzadka umiejętność!)
Kołysanki, śpiewane każdego dnia, pomagają zbudować przewidywalną „rutynę senną”, prowadzącą do tego, że dziecko zasypia szybciej i śpi lepiej.
Wyniki badań przeprowadzonych przez Uniwersytet w Roehampton oraz GOSH (Great Ormond Street Hospital) opublikowane w piśmie Psychologia Muzyki (Psychology of Music) wskazują także, że grupa dziecięcych pacjentów w szpitalu doświadczyła obniżenia pulsu, poziomu niepokoju oraz odczuwania bólu (!) po tym jak śpiewano im kołysanki.
Kołysanki tworzą ten wyjątkowy intymny moment więzi pomiędzy rodzicem/opiekunem a dzieckiem, który buduje w dziecku poczucie bezpieczeństwa i wyrabia w nim umiejętność relaksowania się.
Oto więc kilka wskazówek jak z kołysanek wyciągnąć to co najlepsze:
Wprowadź kołysankę do codziennej rutyny.
Traktuj czas i czynności związane z kładzeniem dziecka spać (lub na drzemkę) jak Wasz wspólny rytuał. Jego stałym elementem niech będzie właśnie kołysanka. Wystarczy, że poświęcisz na śpiewanie 5 minut.
Nie skupiaj się na słowach ani swoich umiejętnościach wokalnych.
Słowa mogą być bez sensu, a melodia śpiewana nieczysto. Możesz wykorzystać imię dziecka lub wyśpiewywać czułe słówka. Śpiewaj, nuć, mrucz. To naprawdę nie ma znaczenia! To „kołyszące brzmienie” oraz ciepło bliskości i bezpieczeństwa sprawiają, że kołysanki działają. Jeśli Twoje opory przed śpiewaniem a capella są naprawdę duże, wykorzystaj płytę CD, puść ją jednak bardzo cicho, w tle i śpiewaj z nią.
Rozkoszuj się chwilą.
Podczas śpiewania przytulaj dziecko siedząc w bujanym fotelu lub stojąc i kołysząc się do muzyki. Doprowadź do momentu w którym Twój umysł „oczyszcza się” i ciesz się tym przytulnym, cudownym momentem gdy Ty, Twoje dziecko i muzyka stajecie się jednym. (Brzmi w sposób egzaltowany, ale tak naprawdę się dzieje!)
Gdy Twoje dziecko jest już starsze używaj w ciągu dnia także innych, piosenek, rytmiczanek i muzycznych zabaw jako sposób na wspólną zabawę, rozwój i budowanie bliskości, ale nigdy nie zapominaj o kołysankach. Są przydatne i odpowiednie na każdym etapie rozwoju!
A teraz przyznajcie się, czy wiedząc to wszystko nie macie ochoty chwycić dziecka w objęcia i zacząć śpiewać?