Czy według mnie na YouTube’ie jest masa złej, dramatycznej i szkodliwej muzyki? Tak. Czy ona ma miliony wyświetleń i dociera do szerokiego grona? Niestety tak. Ale czy to oznacza, że na YT nie ma wartościowej muzyki? Na szczęście nie! I dziś podpowiem Wam, która to właśnie ta wartościowa i jak szukać jej podobnych.

Wartościowa, czyli…?

O tym, kiedy muzykę można nazwać wartościową, jak to wytropić, ocenić i rozpoznać pisałam w jednym z moich poprzednich artykułów: Jak odróżnić dobrą muzykę dla dzieci od złej?. Tam Was zatem odsyłam, bo rozłożyłam sprawę na czynniki pierwsze i będziecie mieć pewność, o czym właściwie rozmawiamy.

A jeśli chcecie mieć wartościową muzykę zawsze pod ręką – na płycie, w telefonie czy na pendrivie – śmiało sięgnijcie po produkty Pomelody. Każdy jest dobry, każdy jest wartościowy.

Czas na konkrety!

Zdarza mi się w moich filmach czy wpisach wskazywać na przykłady złej muzyki dziecięcej. Takiej, która nie rozwija, nie pobudza do współodczuwania i współtworzenia. Dlatego dzisiaj zabiorę Was na drugi biegun, czyli tam, gdzie muzyka dla dzieci brzmi tak, jak brzmieć powinna i daje dużo, dużo, duuuuuużo dobrego! Startujemy!

W odcinku opowiem Wam dokładnie, co, jak i dlaczego, a niżej zostawię linki do wszystkich utworów, o których będę mówić. Koniecznie je sprawdźcie!

Obiecana lista:

  1. Dieder Jeunesse

2. Barefoot Books

3. Lullabies from Around the World

4. Pomelody

5. Lutosławski Tuwim. Piosenki nie tylko dla dzieci

6. Teatr CHOREA  „Lulabajki”

Więcej niż dźwięki

Zwróćcie też uwagę, że wszystkie te polecane, wartościowe kawałki, mają również przepiękne, dopracowane i nieoczywiste animacje. To kolejny wyróżnik, za który twórcom należą się wielkie brawa, a jednocześnie – jeszcze jedna szansa, by rozwijać dziecko przez sztukę – tym razem wizualną. Korzystajcie zatem podwójnie!

Dlaczego dzieci milkną gdy dołączamy do nich w śpiewie? Dlaczego gdy tylko próbuję się dołączyć dziecko mówi do mnie: „Mamo nie śpiewaj, teraz ja śpiewam!”?

Zdarzyło się to mnie samej – 3 latek powiedział do mnie: „Mama, nie śpiewaj”. I kiedy było to w samochodzie po powrocie z przedszkola – miałam dla niego pełne zrozumienie – nie koniecznie musiał mieć ochotę w tej konkretnej chwili wysłuchiwać moich arii. Sprawa dość oczywista. Natomiast gdy sytuacja wyglądała w ten sposób, że on śpiewa (lub gra właśnie na instruemntach) a ja w podskokach się do niego przyłączam, na co on przestaje lub mówi, żebym przestała, to jej już do końca nie rozumiałam. Pytałam go wtedy dlaczego i odpowiadał, że teraz on chce śpiewać (lub grać).

Muzyka jako język

Te sytuacje po raz kolejny przywiodły mi na myśl analogię muzyki do języka. Te analogie często są trafione – bo muzyka to właśnie swego rodzaju język – szczególnie gdy mowa o dzieciach najmłodszych, które nie posługują się jeszcze językiem mówionym. A przecież z językiem jest tak, że czasem dziecko mówi nam coś i nie „życzy sobie” żeby mu przerywać, bo gdzieś w swojej wypowiedzi dąży. Innym razem oczywiście razem z dzieckiem recytujemy jakiś wiersz, albo opowiadamy historię „na przemian” – dodając na zmianę różne fakty – jednym słowem używamy języka w różny sposób.

Z muzyką może być podobnie: czasem służy nam do tego, żeby mieć poczucie wspólnoty i radości, czasem wyrażamy nią coś indywidualnego i niekoniecznie mamy ochotę, żeby nam się ktoś wtrącał. Myślę, że to dotyczy w szczególności małych dzieci, ponieważ muzyka jest ich pierwszym językiem, tym w którym czują się najpewniej i który rozumieją najlepiej – dopiero z upływem lat rolę tę przejmuje język mówiony. Oznacza to więc, że ani nie należy dziecka do niczego zmuszać, ale też nie brać tej „odmowy” do siebie – tak samo jak nie „obrazilibyśmy się” gdyby dziecko powiedziało: „nie mów! ja chcę to opowiedzieć!”. Myślę, że jest czas wspólnego muzykowania i czas indywidualnej muzycznej wypowiedzi.

Muzyka jako czysta ekspresja

Analogia do języka może jednak sugerować, że dziecko nadaje jakiś komunikat do odbiorcy i oczekuje sprzężenia zwrotnego (tzw. Feedback’u). I często tak też jest. Dlatego właśnie tak często zachęcam, by odpowiadać maluchom w języku muzyki. Gdy zobaczymy, że maluch usłyszał muzyczkę, stojąc w swoim łóżeczku przy szczebelkach, huśta się, wygina i wydaje odgłosy, odpowiedzmy mu w języku muzyki ( bo z pewnością w tym języku komunikat został nadany), podśpiewując podobnie do dziecka, zamiast wykrzykiwać: „brawo! Jak pięknie tańczysz!”.

Ale można temat ugryźć także od innej strony. Zabawa muzyczna, plastyczna i ruchowa to niemal cały świat małego dziecka. W zabawie tworzy ono swój własny intymny świat. Zatem warto zdawać sobie sprawę także z tego, że jego ekspresji mogą nie towarzyszyć żadne komunikaty ani oczekiwania. W tym ujęcia nasze „wtrącanie się” jest po prostu bez sensu, bo to tak jakby dziecko rysowało po prostu coś, co nie wymaga dookreślania na kartce, a my mu wjeżdżamy z własnym ołówek i mówimy: „ok, to tutaj dorysujemy nogi, a tu ręce”.

Pomysły na malowanie z najmłodszymi 2

Przy okazji tego rysunkowego porównania polecam książkę „Odkrywanie śladu” Arno Sterna. Do jej recenzji tu na blogu przymierzam się od zeszłego lata i jakoś czasu znaleźć nie mogę, a temat w tym czasie pogłębiłam więc świadomość tego jak jest głęboki i ważny lekko mnie przytłoczyła. Zakończę jednak ten wpis właśnie z tejże książki cytatem i pewną letnią sytuacją:

Siedzę sobie i czytam: „Dziecko nie tworzy dzieła. Bawiące się dziecko tworzy świat – własny, intymny.” W tym czasie Stefan rozsiada się na balkonowych deskach z dwoma przyniesionymi bębenkami. „Zatem to niezwykle ważne, by zdawać sobie z tego sprawę, ponieważ jego ekspresji nie towarzyszą żadne komunikaty ani oczekiwania.” – czytam dalej, a Stefan „naparza” w tle. Cóż za niezwykłe błogosławieństwo móc widzieć „to” na własne oczy i czasami w roli obserwatora pozostać.

Jak odróżnić dobrą muzykę dziecięcą od złej?

Często mówię Wam, jak ważne jest budowanie bogatego środowiska muzycznego dla naszych dzieci. Ale co to właściwie znaczy? Która muzyka jest wartościowa? Jak ją znaleźć, rozpoznać i docenić? Jak nie karmić dziecka muzycznym fast-foodem? Na te pytania odpowiem właśnie dziś. Klaszczę też jak u Sami Wiecie Kogo i rozprawiam się z krasnoludkami. Chodźcie!

Wartościowa muzyka dla dzieci 

Wyjaśnijmy sobie na starcie, czym właściwie jest wartościowa muzyka. Co ją charakteryzuje? Tego szukajcie w utworach, nad którymi się zastanawiacie: 

  • różnorodność barw (różnorodne instrumentarium)
  • różnorodność stylistyczna (każdy ze stylów muzycznych to jak inny gatunek książki, rządzi się innymi prawami, a więc wnosi inną wartość)
  • różne tonacje i skale (istnieje dużo więcej sposobów organizacji dźwięków niż tylko gama wesoła i smutna!)
  • różne metra – metrum dotyczy organizacji rytmicznej (zauważcie, że króluje metrum „na dwa” (dwie czwarte) – czyli cały pop, discopolo, regge, hip-hop, drum and base itd)

Jeśli nie jesteście z tych namiętnie szukających i buszujących w jutubach, a szukacie dużej dawki dobrej, wartościowej muzyki dla dzieci, wybierzcie w ciemno Śpiewniki Pomelody. I nowiutki smaczek – Książeczkę do śpiewania – też mocno polecam. Sami się z nią rozwiniecie, gwarantuję! 

A jak ta wartościowa muzyka wygląda w praktyce? 

Opowiem Wam w filmie, bo do opowiedzenia jest naprawdę dużo. Dodatkowo, pokażę Wam różnice na doskonale znanych krasnoludkach. Więc jeśli w głowie macie najpopularniejsze “My jesteśmy krasnoludki” z YouTube’a to śmiało – zmienię Wasze życie. Ale to nie koniec, to nie jedyny film, który chcę Wam dziś pokazać, więc nie kończymy spotkania tu!

Muzyka Disneya – warto czy nie? 

Często pytacie, co myślę o Disneyu. No Wam powiem. Pokażę też, że Disney niejedno ma imię i być może odkryję przed Wami Disneya, którego jeszcze nie znacie. Szaleństwo, co? Zapraszam serdecznie. Tak, będę też mówić o “Let it go”. I jeszcze pokażę Wam Adama wykonującego wraz z orkiestą ścieżkę dźwiękową do “Jak wytresować smoka”! 

To co? Jaką wartościową muzykę puścisz dziś swojemu dziecku? 🙂

Bez zbędnego wstępu przedstawiam Wam 6 zabaw umuzykalniających, które doskonale nadają się do wykorzystania w domu (ale nie tylko) zarówno ze starszymi dziećmi jak i maluszkami. Esencja domowej edukacji muzycznej.

1. Dźwiękowa ciuciu-babka

potrzebne będą:
  • chustka do zawiązania oczu
  • dowolny instrument perkusyjny
Doskonała zabawa jeśli dziecko samodzielnie już chodzi i nie będzie protestowało na pomysł zasłonięcia mu oczu. Dobrze jest bawić się na otwartej przestrzeni: na zewnątrz lub w dużym pokoju. To doskonała zabawa kiedy chcemy umilić sobie czas podczas spaceru!
Zawiążmy dziecku oczy i weźmy do ręki instrument. Powoli przemieszczajmy się tak, by prowadzić dziecko dźwiękiem po nieznanej mu trasie.
W przypadku starszych dzieci, możemy zbudować tor przeszkód i bawić się w jak najszybsze dotarcie do mety.
Jeśli dziecko jest jeszcze bardzo małe i nie chodzi samodzielnie, wystarczy, że będziemy przemieszać się w okół niego, grając w sposób ciągły i pozwalając mu słuchać i obserwować przemieszczający się dźwięk.

2. Echo

potrzebne będą:
  • instrument np. bębenek lub po prostu ręce gotowe do klaskania i głos rodzica chętnego do wydawania różnego rodzaju dźwięków
Nic prostszego i bardziej „odżywczego” zarazem. Podajemy dziecku rytm, a ono stara się go powtórzyć własnym ciałem we wskazany przez nas sposób np.: Tłumaczymy dziecku, żeby wysłuchało rytmu i spróbowało powtórzyć go krokami, następnie wyklaskujemy lub wystukujemy trzy uderzenia (długie i dwa krótkie) na bębenku (zobacz: jak zrobić bębenek w domu) i zachęcamy dziecko do wykonania jednego długiego i dwóch malutkich kroczków. Zabawę możemy modyfikować zmieniając sposób podania rytmu (wystukiwaniem sztućcami w kuchni, rytmicznym odbijaniem piłki, tupaniem, pstrykaniem itd.) oraz sposoby jakimi dziecko ma je powtórzyć (skokami, klaskaniem, uderzaniem o podłogę, klepaniem brzuszka, graniem na instrumencie perkusyjnym, wybijaniem rytmu na stole itd.)
*Pamiętajmy, że takie wyabstrahowane struktury rytmiczne to jakby muzyczne białko, z którego potem zbudowane są utwory. Wyciągając przed nawias sam rytm, pozwalamy dziecku skupić uwagę jedynie na nim i zrozumieć, że to takie klocki, z których budujemy skomplikowane rytmy we wszelkiego rodzaju piosenkach i utworach muzycznych.

3. Taniec z balonem

potrzebne będą:
  • balon
  • odtwarzacz muzyki
Jakoś tak to już w życiu z dzieckiem bywa, że od czasu do czasu w domu pojawi się jakiś balon. To dobra okazja, by się pobawić muzycznie!
Wersja dla starszych dzieci: puszczamy dowolną muzykę i tańczymy z balonem poprzez podbijanie go różnymi częściami ciała, zadaniem rodzica jest wymyślać najróżniejsze sposoby (łokieć, głowa, kolano, nos, palec, brzuch itd.). To bardzo ważne by rodzic również brał udział w tańcu z balonem! Od czasu do czasu dyskretnie wyłączamy muzykę, zatrzymując się wtedy i stojąc przez chwilę nieruchomo. Po chwili znów włączamy muzykę i wracamy do tańca.
W wersji dla dzieci młodszych: tańczymy z balonem dowolnie.

* Jest to prosta forma ćwiczenia inhibicyjno-incytacyjnego czyli hamującego i pobudzającego ruch.

4. Zagadkowe puszki dźwiękowe

potrzebne będą:
  • puste puszki
  • piasek, woda, kamyki, guziki, spinacze itp.
Nie wyrzucajmy puszek, odłóżmy je, a któregoś deszczowego dnia napełnijmy każdą z nich tym co przyjdzie nam do głowy, dbając o to, by dźwięk był na tyle charakterystyczny, żeby dało się odgadnąć, co jest w środku. W przypadku starszych dzieci zabawa będzie polegała właśnie na tym, by odgadnąć, czym zostały napełnione, natomiast dla młodszych dzieci wystarczająco ciekawe okażą się same, różnorodne odgłosy, jakie będą wydawać puszki.
* Teraz wystarczy tylko odpowiednio zabezpieczyć i ozdobić puszki i instrumenty perkusyjne o różnej wysokości dźwięku gotowe

5. Muzyczne SPA

potrzebne będą:
  • odtwarzacz muzyki

To zabawa wymagająca najmniej rekwizytów i przygotowań, a najlepsza jeśli chodzi o budowanie bliskości między rodzicem i dzieckiem. Chodzi po prostu o to by zafundować dziecku relaksujący masaż w takt muzyki poważnej. Masujmy dziecku plecki starając się oddać „emocje” zawarte w muzyce, przyspieszajmy i zwiększajmy nacisk gdy muzyka nabiera dramatyzmu, gładźmy delikatnie gdy uspokaja się, wystukujmy opuszkami palców rytm, rysujmy kierunek linii melodycznej itd. Muzyka może być dowolnie przez Was wybrana, ale najlepiej sprawdzi się ta z okresu romantyzmu, ze względu na częste zmiany nastroju i dużą emocjonalność.

6. Drzewo

potrzebne będzie:

  • nagranie muzyczne, jakiekolwiek, choć najlepiej sprawdzi się muzyka barokowa o stałej dynamice i umiarkowanym tempie, do tej zabawy idealnie nada się Kanon Pachelbela
Porozmawiaj z dzieckiem o tym jak rośnie drzewo. Zamieńcie się w nasionko – w tym czasie puść muzykę bardzo cicho. W miarę jak będziesz zwiększać głośność muzyki zachęć dziecko do powolnego podnoszenia się i wyciągania rąk niczym rosnące gałęzie drzewa. Proces ten powtórz kilka razy zmieniając tempo zwiększania głośności.
Która z zabaw sprawdziła się u Was?

Chodzi mi to po głowie już od kilku lat. Zanim zostałam mamą i założyłam Pomelody zetknęłam ze stwierdzeniem, że każde dziecko rodzi się z talentem muzycznym. Postanowiłam ten temat zgłębić, a że praktyczna ze mnie kobieta, to ostatnie lata poświęciłam temu, w jaki sposób tego potencjału w dziecku nie zabić, a następnie: jak zapewnić mu odpowiednie środowisko rozwoju.

Moje pierwsze dziecko pokazało mi, że w muzyce chodzi o radość jej tworzenia, a nie o teorię jej wykonywania. Na drugim dziecku sprawdziłam, na czym to wszystko dokładnie polega. Przyszedł czas na trzecie dziecko i kolejny etap mojego rozwoju. Tym razem na tapetę biorę słuch absolutny. 

Na etapie muzycznego kształcenia się, z ludźmi ze słuchem absolutnym spotykałam się wielokrotnie. Następnie, na etapie dokształcania się w zakresie umuzykalniania niemowląt i dzieci spotykałam się z tezą, iż dzieci z takim słuchem się po prostu rodzą, ale nierozwijany zanika.

Postanowiłam więc uporządkować te sprawy przede wszystkim dla siebie, a kiedy niektóre kwestie zaczęły mi się układać w całość pomyślałam, że chciałabym tę umiejętność rozwijać u mojego trzeciego dziecka. Wpisem tym rozpoczynam pewnie jakąś dłuższą drogę, ale chcę nim usystematyzować pewne kwestie, które posłużą zarówno muzycznym laikom, jak i profesjonalnym muzykom, którzy ze zjawiskiem się zetknęli osobiście, ale nijak się to przekłada na wiedzę jak prowadzić muzycznie swoje własne dziecko.

Czym jest słuch absolutny?

Najprościej rzecz ujmując słuch absolutny to umiejętność identyfikowania (lub wydobycia) dowolnej wysokości dźwięku bez odnoszenia się do wysokości wzorcowej. Stwierdzenie to nabiera sensu, gdy uświadomimy sobie, że większość ludzi percypuje wysokości dźwięku w sposób relatywny. Taki słuch możemy nazwać słuchem względnym (relatywnym) i ćwiczymy go w procesie umuzykalniania.

Czyli kiedy ktoś zagra nam na instrumencie dźwięk C mówiąc – „to jest dźwięk C”, a po chwili zagra dźwięk „G”, będziemy w stanie określić wysokość tego drugiego poprzez odniesienie się do wzorca. Słuch absolutny nie wymaga, by dana wysokość zaistniała w jakiejś relacji do innej wysokości. Osoba z taką umiejętnością słyszy „A” i nazywa ten dźwięk „A”, tak samo jak większość z nas widzi kolor czerwony i nazywa go kolorem czerwonym bez konieczności przyłożenia go do czegoś niebieskiego. 

Ponoć słuch absolutny miał zarówno Beethoven jaki i Mozart. Z drugiej jednak strony słuchem relatywnym – czyli takim jak ja – posługiwał się Brahms i Wagner.

Analogia do kolorów jest całkiem obrazowa, zastanówmy się bowiem nad tym, jaką ilość czasu i uwagi poświęcamy w procesie uczenia dziecka nazywaniu kolorów, które widzi, a jaką nazywaniu dźwięków, które dziecko słyszy. Może więc słuch absolutny nie jest jakimś ponadnaturalnym supertalentem, ale możliwością dostępną całkiem szeroko, której po prostu nie wykorzystujemy?

Pomysły na malowanie z najmłodszymi 2

Natura i geny czy wychowanie i trening?

Mówi się, że statystycznie słuch absolutny posiada jedna na 10 tysięcy osób. Jednak wśród osób posługujących się językami tonalnymi (mandaryńskim, wietnamskim, tajskim itp.) umiejętność ta występuje 30% częściej (ciekawe badania na ten temat prowadzi Diana Deutsch). W językach tonalnych wysokość dźwięku – ton, ma funkcję dystynktywną i decyduje o znaczeniu wyrazu. To czy daną samogłoskę w na pozór „tym samym wyrazie” wypowiemy na tej samej czy wznoszącej się wysokości, może zupełnie zmienić znaczenie słowa. Stąd płynie wniosek, że wychowanie i trening umiejętności rozpoznawania wysokości jest ważniejszy niż bagaż, który otrzymujemy w genach.

Ale ta akurat informacja czytelników mojego bloga zdziwić nie powinna, jako że od zawsze trąbię tu o przeważającej roli bogatego środowiska muzycznego i aktywnego muzykowania nad genami „po tatusiu, któremu słoń nadepnął na ucho”. 

Co do samych genów: może ktoś pamięta jeszcze z biologii, że istnieje coś takiego jak polimorfizm pojedynczego nukleotydu. Jest to zmienność sekwencji DNA polegająca na zmianie pojedynczego nukleotydu, który występuje w określonej pozycji w genomie. SNP czyli polimorfizm pojedynczego nukleotydu – z angielskiego Single Nucleotide Polymorphism, występuje normalnie w DNA danej osoby – średnio co każde 300 nukleotydów, co oznacza, że ​​w ludzkim genomie może być 10 milionów SNP.

Mogą one pełnić rolę markerów biologicznych, pomagając naukowcom zlokalizować geny związane z chorobą lub wyjątkowymi zdolnościami na przykład takimi właśnie jak słuch absolutny. Istnieje więc SNP zidentyfikowany jako RS 3057 lub „gen słuchu absolutnego”. Nie wiem jak się sprawy mają w Europie, ale ma go 50% Azjatów, więc nie jest to coś tak rzadkiego jak by się mogło wydawać.

Rozumienie i posługiwanie się muzyką a słuch absolutny

Wszystkie dzieci słyszą muzykę, ale jaką muzykę słyszą przez większość czasu? Najczęściej słyszą to, co jest przeciwieństwem muzyki wartościowej i co ja nazywam tandetą, jednak nie dlatego, że jestem radykalną wyznawczynią muzyki poważnej i się na popularną muzykę obrażam, ale dlatego, że jest to twór o bardzo niskiej zawartości informacji. Ich konstrukcja opiera się na kilku klawiszach i paru akordach (w większości T, S, D). Tak sam jak nie ograniczamy naszego języka do kilku prostych zdań, tak samo chcemy wystawić dzieci na interakcję z muzyką o wysokiej zawartości informacji. Tak się składa, że w kulturze zachodniej najczęściej jest to głównie muzyka klasyczna i jazz.

Słuch absolutny jest w pewnym sensie warunkiem wstępnym, aby muzykę chłonąć, odpowiednio przetwarzać, rozumieć, a następnie swobodnie tworzyć, ale istnieje prawdopodobieństwo, że rodzą się z nim wszystkie dzieci. Jednak po czasie ta umiejętność zanika (troszkę jak z pływaniem) ponieważ nie jest ćwiczona, używana i wzmacniana – nikt nie mówi dzieciom, że dźwięk C to C, F to F itd. skąd więc mają to wiedzieć?

Z dźwiękami jak z kolorami

Pomyślmy w jaki sposób uczymy się rozpoznawać kolory. Jest to proces, na który składają się wielokortne powtórzenia niemal każdego dnia. Codziennie dzięki zmysłowi wzroku widzimy całe spektrum kolorów od fioletowego do czerwonego, a następnie kojarzymy to z informacją, którą przyjmujemy wielokrotnie przez to, że ktoś powtarza nam, że czerwony to czerwony, a zielony to zielony. W ten sam sposób, dzięki zmysłowi słuchu wiązkę częstotliwości od około 16 do 20 tysięcy herców słyszymy niemal cały czas, ale w tym przypadku nikt nie mówi nam, że to jest C lub G, więc jak mielibyśmy się tego dowiedzieć. 

Spektrum dźwiękowe wydaje się szerokie, ale w zachodniej kulturze muzycznej dźwięki, do których naprawdę się odwołujemy to tak naprawdę te, które pojawiają się na klawiaturze fortepianu. Jest ich tylko dwanaście, ale pojawiają się one wielokrotnie w różnych rejestrach. W jaki sposób dzieci uczą się języka ojczystego: słyszą brzmienie tego samego słowa powtarzanego wielokrotnie dzień po dniu, zbierają statystyki na temat tych brzmień i po pewnym czasie znaczenia zaczynają przywiązywać się do poszczególnych słów. To samo dzieje się z dźwiękami. Słyszą wszystkie rodzaje dźwięków w naturze, ale te 88 konkretnych dźwięków częściej niż inne. Zaczynają więc układać je w głowie i słyszą je coraz częściej, ale wciąż ktoś musi je nazwać. Bez względu na to, jak często słyszysz dźwięk C, jeśli nie wiesz, że ten dźwięk to właśnie C, sam nigdy się tego nie dowiesz – wynika więc z tego, że powinniśmy nazwać dźwięki.

Jak wytrenować słuch absolutny?

Nie wiem.

Ale to, co postanowiłam w oparciu o powyższe informacje i przemyślenia to, aby osadzić w kontekście, ułatwić i uprzyjemnić sobie proces nazewnictwa dźwięków dla mojego najmłodszego syna, zapragnęłam stworzyć 24 drobne fragmenty muzyczne, z których każdy zaczynać się będzie ode mnie nazywającej brzmiące dźwięki trójdźwięku, po którym nastąpiłaby, krótka muzyczna forma w tej tonacji.

Może się co prawda skończyć, jak z naturalną higieną niemowląt oraz uczeniem niemowląt czytania metodą Domana – czyli pomysł mi się podoba, zapał mam wielki tylko czasu mi brak i systematyczności.

Ale pomysł podsuwam, bo może ktoś inny skorzysta.

Czy dorośli mogą wytrenować słuch absolutny?

Niestety. Gdyby zależało to jedynie od treningu, to wszyscy absolwenci Akademii Muzycznych kończyliby studia z tą zdolnością. 🙂

Tylko niemowlęta mogą rozwinąć słuch absolutny, a to dlatego, że dzieci rodzą się z niesamowitą zdolnością do przetwarzania jednostek fonetycznych każdego języka używanego na ziemi. To oznacza 6 500 różnych języków, które zawierają razem około 2 000 fonemów. Aby zrozumieć tę liczbę warto wspomnieć, że w zależności od przyjętych kryteriów liczba fonemów w języku polskim określana jest od 31 do 42. Ten okres zwiększonej plastyczności mózgu nazywany jest okresem krytycznym. Różnicę pomiędzy okresem sensytywnym (dotyczącym zdolności muzycznych w ogóle), a krytycznym (dotyczącym słuchu absolutnego) wyjaśnię poniżej. 

Dziesięć miesięcy przed pierwszymi urodzinami i na długo przed nauką mówienia dzieci są już oceniane pod kątem poświęcenia się swojemu językowi ojczystemu, w tym językowi muzyki. To taki czas, który po angielsku określić można by jako „use it or lose it”.  Mówiąc najprościej: jeśli niemowlęta nie muszą rozpoznawać pewnych dźwięków, wysokości lub tonów, tracą zdolność do tego. Mózg niemowląt składa się z miliardów neuronów rozgałęziających się, oddziałujących na siebie tworząc połączenia synaptyczne, im bardziej stymulujemy synapsy, tym bardziej wzmacniamy dane połączenia. Ale kiedy pewne synapsy nie są wzmacniane, zanikają bezpowrotnie. Kiedy dziecko jest zanurzone w języku muzyki, jego mózg analizuje go szukając powtarzających się wzorów i sekwencji. W ten sposób zaczyna się rozwijać słuch absolutny. 

To co więc robię to oprócz aktywnego tworzenia muzyki, poprzez wspólne muzykowanie z moim niemowlęciem, stwarzam mu także okazje do zanurzenia się muzyce zawierającej duży ładunek informacji. Jest to dla mnie zupełnie naturalne i przyjemne, jako, że bardzo lubię zarówno muzykę poważną jak i jazz. Mam nadzieję, że lada moment uda mi się także wprowadzić do codziennej rutyny nazewnictwo dźwięków i zobaczymy co z tego wyjdzie. 

*Okres sensytywny to czas w którym dziecko jest w stanie bardzo łatwo zdobyć pewne umiejętności lub wiedzę. Rozpoczyna się i kończy stopniowo. Po tym czasie przyswojenie umiejętności jest możliwe, ale znacznie trudniejsze.

*Okres krytyczny to czas, w którym musi wystąpić określone zdarzenie lub bodziec, aby nastąpił prawidłowy rozwój. Rozpoczyna się i kończy nagle. Po tym czasie obszary mózgowe przydzielone dla danej umiejętności dostosują się i zaczną pełnić inną funkcję.

P.S. Jeśli ktoś byłby tematem mocno zainteresowany to poniżej zamieszczam przydatną bibliografię (w języku angielskim):

1. Deutsch, E. O. Mozart: A documentary biography. 3rd edition, 1990, London: Simon and Schuster.

2. Deutsch, D. Absolute pitch. In D. Deutsch (Ed.). The psychology of music, 3rd Edition, 2013, 141-182, San Diego: Elsevier. [PDF Document] [Web Link]

3. Geschwind, N. and Fusillo, M. Color-naming defects in association with alexia. Archives of Neurology, 1966, 15, 137-146.

4. Deutsch, D. The Enigma of Absolute Pitch. Acoustics Today, 2006, 2, 11-18, [PDF Document]

5. Deutsch, D. Paradoxes of musical pitch. Scientific American, 1992, 267, 88-95, [PDF Document]

6. Terhardt, E., and Seewann, M.  Aural key identification and its relationship to absolute pitch. Music Perception, 1983, 1, 63-83.

7. Halpern, A. R. Memory for the absolute pitch of familiar songs. Memory & Cognition, 1989, 17, 572-581.

8. Levitin, D. J. Absolute memory for musical pitch: Evidence for the production of learned melodies. Perception & Psychophysics, 1994, 56, 414- 423.

9. Brady, P. T. Fixed scale mechanism of absolute pitch. Journal of the Acoustical Society of America, 1970, 48, 883-887.

10. Baharloo, S., Johnston, P. A., Service, S. K., Gitschier, J., and Freimer, N. B.  Absolute pitch:  An approach for identification of genetic and nongenetic components. American Journal of Human Genetics, 1998, 62, 224-231.

11. Lennenberg, E. H. Biological Foundations of Language. 1967, New York: Wiley.

12. Deutsch, D., Henthorn, T. and Dolson, M. Tone language speakers possess absolute pitch. Invited Lay language paper, 138th meeting of the Acoustical Society of America, Columbus, Ohio 1999.

13. Deutsch, D., Henthorn T. and Dolson, M. Absolute pitch, speech, and tone language: Some experiments and a proposed framework. Music Perception, 2004, 21, 339-356, [PDF Document]

14. Deutsch, D., Henthorn, T., Marvin, E., & Xu H-S. Absolute pitch among American and Chinese conservatory students: Prevalence differences, and evidence for a speech-related critical period. Journal of the Acoustical Society of America, 2006, 119, 719-722, [PDF Document]

15. Deutsch, D., Li, X., and Shen, J. Absolute pitch among students at the Shanghai Conservatory of Music: A large-scale direct-test study. Journal of the Acoustical Society of America, 2013, 134, 3853-3859, [PDF Document] [Web Link]

Bzzzzziuuum! Nie, to nie było ultraszybkie krakowskie metro. Jeśli mam być szczera, to nie było to nawet ultrawolne krakowskie metro, bo… najzwyczajniej w świecie w Krakowie metra nie mamy. Mówi się trudno. Ale pomyślałam sobie, że jeśli nie ma metra w Krakowie, to opowiem Wam dziś o metrum w krakowiaku. Takie szaleństwo!

O co chodzi z tym metrum? 

Nie ma tu wielkiej filozofii. Metrum pokazuje nam po prostu, gdzie jest akcent. Większość utworów dla dzieci ma metrum 2/4, dlatego stworzenie bogatego środowiska muzycznego (dla siebie czy dla dziecka), może wydawać się trudne. Ale: oto jestem! Przychodzę do Was z listą piosenek o nietypowych metrach (oraz wartościowymi Śpiewnikami Pomelody), byście mogli zasmakować różnorodności muzycznej, rozsmakować się w niej i nieść ten muzyczny kaganek w świat.

Zdradzę Wam też sekret: Filip uwielbia 4/4, jak gra w ¾ to umiera. Zresztą, sam Wam o tym powie w tym filmie. Tak, tak, pogadamy też o metrum w krakowiaku, nie martwcie się. Dlatego – do oglądania marsz (w metrum 2/4 lub 4/4, ale to na pewno wiecie!). Film macie poniżej, a jeszcze niżej (jestem świetna w mapowaniu przestrzeni swojego wpisu, co nie?) zostawiam Wam listę piosenek o nietypowych metrach.

Lista piosenek o nietypowych metrach 

Jakimi piosenkami zaskoczyłam panów w odcinku? Wszystkie tytuły zostawiam Wam poniżej:

  1. Mission Imposible
  2.  Adje Jano – Nigel Kennedy&Kroke
  3. Unsquare Dance – Dave Brubeck Quartet
  4. Czajkowski – Symfonia nr.6, cześć 2: Allegro con grazia
  5. Sting – I hung my Head
  6. Radiohead – Pyramid Song

A Wy czego dzisiaj słuchacie?

Z reguły mamy w domu dzwonki i mówimy na nie “cymbałki”, bo jakże by inaczej 😉 

O tym jaka jest różnica pomiędzy dzwonkami, cymbałami, a co to jest marimba, ksylofon i wibrafon, czyli instrumentami z grupy idiofonów niebawem na blogu. W końcu przychodzi taki moment, że zaczynamy się zastanawiać po co my je w ogóle mamy? Dziecko miało się umuzykalniać, miało być wychowanie przez sztukę, tylko trochę nie wiadomo jak.

Dzieci uwielbiają “naparzać” w co popadnie, więc bębenek i dzwonki są takie naturalne. 

Dostępne na rynku dzwonki, to dzwonki diatoniczne (często kolorowe) oraz chromatyczne, czyli takie popularne “białe i czarne”.

Dzwonki diatoniczne
Dzwonki chromatyczne

Najprościej będzie grać nam na skali (szczególnie na takiej, która ma mniej niż 8 dźwięków), bo łatwo się improwizuje i dźwięki po prostu do siebie pasują. Pierwotną skalą znaną w każdej kulturze jest pentatonika, a na dzwonkach chromatycznych są to górne sztabki.

Jak to zrobić, żeby było miło dla ucha?

Najlepiej podzielić się górnymi dzwonkami. Jedna osoba na kilku (np. pierwsze cztery)  wymyśla i gra w tempie wzór rytmiczno-melodyczny, który powtarzany tworzy ostinato. W tym czasie (i tym samym tempie!) druga osoba gra na pozostałych już bardziej swobodnie rytmicznie przebiegi. W zależności od wieku dziecka, jego muzykowanie będzie różnie wyglądać i to jest ok! 

Drugą rzeczą, która wymaga trochę wczucia się i artystycznego wyrazu jest naśladowanie stylu tintinnabuli, który stworzył Arvo Pärt – estoński kompozytor muzyki współczesnej (możecie znać go z utworów wykorzystywanych w filmach). Tintinnabuli charakteryzuje się długim wybrzmiewaniem, tak jak uderzony dzwonek i ciekawym współbrzmieniem na poziomie harmonicznym. O czym dokładnie mówię możecie posłuchać tutaj:

https://www.youtube.com/watch?v=TzIZPZN5K60

https://www.youtube.com/watch?v=TJ6Mzvh3XCc

Zachęcam serdecznie do wspólnego muzykowania, improwizacji i swobody 🙂