Najlepszy muzyk na świecie? Jacob Collier!

Powiem Wam wprost, szczerze i bez ściemy: jaram się Jacobem Collierem. Totalnie. Jaram się nim, bo jestem muzykiem. Ba, nie jestem w tym sama (robi się tu wręcz tłoczno!). Dlatego opowiem Wam o tym, dlaczego muzycy jarają się Jacobem Collierem (nie muzycy też się jarają, ale to może w kolejnym wpisie 😉 ) i jak działa na mój mózg. 

Czy Jacob Collier jest przystojny?

He, he, he, nie ma to jak zapytać o oczywistą oczywistość, co? 😉  Jest przystojny, bez dwóch zdań, ale w jaraniu się Jacobem Collierem nie chodzi wyłącznie o to, jak wygląda. Być może jego przystojność jest spowodowana tym, że jest supermózgiem i ekstramuzykiem, multiinstrumentalistą i artystą. Być może to zaburza moje postrzeganie, ale postaram się to odsunąć od siebie i skupić się na rzeczach bardziej technicznych. 

Trochę o tym, jak mi wybuchł mózg 

To było tak: jestem sobie młodą dziewczyną. Na rynek, na YT wjeżdża Jacob ze swoim śpiewaniem harmonicznych rzeczy – takim, że nie mam pojęcia, gdzie tu jest “raz”, jak to jest możliwe, gdzie tu jest harmonia? Tak, że mam ochotę to momentalnie zapisać i zanalizować, a on… sobie to tak po prostu śpiewa. 

Taki, wiecie, trochę nasz Cezik, jeśli chodzi o “technologię”, ale muzycznie i harmonicznie – WOOOOOOOW. Co ciekawe jednak, jego muzyka była dla mnie szalenie trudna i niezjadliwa. Nie słuchałam jej dla przyjemności. Słuchałam jej dla intelektualnego challengu. Mózg mi parował. Teraz odkryłam go na nowo! Dlaczego, jak i co to znaczy z perspektywy bycia kompozytorem w XXI wieku, opowiem Wam w tym odcinku. 

Chodźcie, włączajcie, słuchajcie i… jarajcie się Jacobem Collierem razem ze mną! (anegdotka ze studiów też tam jest, więc pospieszcie się!) 

To co? Jaramy się już razem? 😎